- Ja też nie - odpowiedział mi Anglik, z którym wpatrywaliśmy się zahipnotyzowani w zalaną pomarańczowo-różowym światłem zachodzącego słońca zielona dolinę, daleko w górach południowej Meghalaji.
Więc milczeliśmy ze łzami w oczach, oszołomieni pięknem. Drugi raz w życiu, od czasu trekkingu w Nepalu, przeżyłam i widziałam coś, czego wiem, że nie potrafię opisać.
Indie kojarzą się ze słońcem, palmami, morzem, pałacami i żebrakami, hałasem miast i spokojem plaży. W Meghalaji nie ma nic z tego. To jeden z siedmiu małych stanów północno-wschodnich Indii, wciśnięty miedzy rozległe rozlewisko Brahmaputry w Asamie i równiny Bangladeszu na południu. To także najbardziej wilgotne miejsce na Ziemi, czemu zawdzięcza swój magicznie zielony kolor. Meghalaja to wzgórza i głębokie doliny, jeziora przypominające fiordy. Chłodny wiatr z północy i tropikalne, wilgotne powietrze z południa. I kościoły. Setki kościółków - 80% mieszkańców to chrześcijanie nawróceni z animistycznych wierzeń, które spajały społeczeństwo Khasi zanim dotarł tu ktokolwiek z zewnątrz.
Jeśli jest coś, co najlepiej symbolizuje to miejsce to żywe mosty z korzeni drzew, powszechne w tutejszych górach. Zbudowanie ich zajeło ludziom lata, nawet setki lat. Powstały bowiem przez powolne kształtowanie i łączenie korzeni z dwóch stron rwacych potokow aż tworzyły one stabilna przeprawe.W tych ludziach wciąż jest cierpliwość, spokój, poczucie symbiozy z naturą, które kazalo im stworzyć te niesamowite konstrukcje. Jest tez glębokie przekonanie, że mieszkają w raju. Gdy wracałam z dwudniowej wędrówki po górach, złapałam stopa. Pan kierowca zapytał mnie, jak mi się podoba w Meghalaji. - Jest cudownie - wykrzyknąłem. - Meghalaja to najpiękniejsze miejsce na Ziemi - odpowiedział. Zapytałam wiec, czy często bywa w tzw. Indiach właściwych. - Czasem jadę do Sillongu (stolica Meghalaji), jak muszę. No tak, to my Europejczycy żyjemy w ciągłej obsesji porównywania. Tworzymy rankingi i wciaz szukamy czegoś lepszego. Ale cóż, to pewnie przywilej ludzi mieszkających w raju, że nie musza go do niczego porównywać. Jechaliśmy w milczeniu. Kontemplując piękno i spokój krajobrazu.
Długo myślałam, jak ujac w słowa to, co przeżyłam na tym końcu świata. Bo kiedy leży się na rozgrzanym kamieniu po kąpieli w turkusowej wodzie potoku, patrząc na tworzące sie wokół wodospadu tęcze, wydaje się, że jedyne uczucie, które jest możliwe do opisania to poczucie ogromnego daru możliwości uczestnictwa w wieczności tego raju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz