Mojemu bratu Nepal kojarzy się z....latawcami! i to wcale nie jest żart, a i skojarzenie słuszne. W czasie święta Doshain jednym ze stałych elementów krajobrazu stają się latawce, puszczane na cześć Indry, boga deszczu. Doshain oznacza koniec pory deszczowej. Czekałam więc na ten dzień, kiedy całe niebo zostanie pokryte tysiącem latających maszyn...No i wreszcie dnia piątego rzeczywiście było ich dużo. Chwyciłam aparat i wybiegłam na taras żądna wrażeń. Pstrykam zdjęcia, ale jakoś słabo to wychodzi. Okazało się że doshainowe latawce nie mają w sobie nic szczególnego, po prostu posklejane kawałki papieru i drewna....
Nie dziwne – puszczenie latawców nie jest atrakcją estetyczną. Indra jest panem deszczu, ale i bogiem wojny. To nie latawce są więc ważne tego dnia, ale wojownicy, którzy toczą walką o niebo nad Katmandu. Dobry latawiec to taki, który ma żyłkę dostatecznie ostrą, by niszczyć przeciwników!
Chłopiec z latawcem. Dziewczynka z latawcem. Wojna trwa!
Cudowne!wydaje się ze mieszkańcy Nepalu nie są skażeni problemami współczesnego świata. Latawce, ciągłe święta... ale okazuje się że nie! Kiedy weszłam na Nepal News /zakładka w blogu/to okazało się piszą o Konkursie Chopinowskim, nawet o naszym Muzeum Chopina i było ...aż 282 wejścia. Budujące...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam wszystkich Przyjaciół mojej Nepalskie Córeczki:)czytających bloga.
Mama