Są takie chwile, kiedy Azja zapomina, że gdzieś daleko na jej zachodnim krańcu leży ten mały półwysep zwany Europą, a trochę dalej za morzem straszy Wujek Sam. W Chinach trwają właśnie Asian Games, czyli Azjatycka Olimpiada. Może bym nawet o tym nie wspominała, ale w finale kluczowej dla kontynentu dyscypliny, krykieta, spotkają się...Afganistan i Bangladesz!
Nie wiem czy kiedykolwiek, na jakiejkolwiek imprezie sportowej, transmitowanej przez wszechobecną podobno telewizję, udało Wam się wypatrzyć reprezentantów wyżej wymienionych krajów? Nie? Ignorancja Wasza i całej reszty świata wcale ich nie deprymuje!
Co martwi, a co pomaga obu drużynom? Jak mówił wczoraj radiu BBC trener Afganistanu, najtrudniejsze jest to, że....walczą ze sobą dwa muzułmańskie kraje, więc strategia musi być szczególna. Ale trener zna złotą formułę, która zaprowadziła Afganistan tak daleko: na każdym etapie meczu motywuje zawodników podsyłając im skrupulatnie wybrane cytaty z Koranu....
Tak, jesteśmy w Azji. Czasem jestem z nich dumna, z Azjatów. Jak spotykam tu Japończyków, którzy lepiej mówią po nepalsku niż po angielsku. Jak w całej gazecie jedyny news z dalekiego świata, jest o tym że Berlusconi ma nową kochanke. Bo skoro my się nimi nie interesujemy, to dlaczego oni mają interesować się nami!
I w zasadzie umieszczam ten wpis na blogu zanim jeszcze wszystko się wyjaśni. Zanim poznamy wielkiego zwycięzcę. Zanim stacje telewizyjne w Nepalu zdążą pokazać wiwatujący tłum na ulicach Kandaharu lub Dhaki. Wejdźcie dziś na stronę BBC i sprawdźcie sami, kto jest mistrzem. Bangladesz czy Afganistan? Ja mam oczywiście swojego faworyta, w końcu mieszkam w Azji :)