środa, 10 listopada 2010

Wreszcie pierwsi goscie!!!

To długie milczenie oznacza oczywiście dłuuuugie wakacje! Przyjechała moja mama z koleżanką drogą Warszawa-Moskwa-Delhi-Kathmandu. Wypełniając dokumenty wizowo-immigracyjne napotkały one pewien problem językowy: co należy wpisać w rubryce „occupation”? Słusznie wyciągnęły podręczny słownik jęz. angielskiego, który jako pierwsze znaczenie podaje „zajęcie”. Bez żadnych wątpliwości zignorowały więc drugie znaczenie (zawód) i napisały Occupation: Tourist („Zawód: Turysta”). I tak zostały zawodowymi turystkami. Nie myślcie, że to takie proste. Bycie turystą w Nepalu to bardzo ryzykowne zajęcie. Tak też było! Przez 2 tygodnie wycieczka:

Tropiła tygrysa na pieszej wycieczce przez Park Narodowy Chitwan: po zobaczeniu pierwszego śladu zestresowani uczestnicy doszli do wniosku, że wolą oglądać ptaki, ale dzielnie przetrwali spotkanie oko w oko z nosorożcem!

Jeździła przez puszczę na słoniu, który może unieść 4 osoby, ale też poda okulary jeśli komuś spadną :)

Płynęła canoe po rzece pełnej krokodyli i zamiast dzikiej przyrody podziwiała pana przewodnika, który bez cienia strachu zaangażowany był w wypatrywanie ptaków.

Opanowała technikę wsiadania w biegu do autobusu: jechała razem z 70 innymi osobami oraz kurami i kozłami autobusem lokalnym w Katmandu niańcząc dzieci i kołysząc się w rytm bollywoodzkich hitów.

Świętowała Diwali oraz newarski Nowy Rok 1131, a co! czemu nie 7 listopada?

No i przede wszystkim ciągle się śmiała! Zapraszam więc kolejnych gości! Nie bójcie się tygrysów :) Nie musicie być od razu „zawodowymi” turystami, żeby do mnie przyjechać :)




1 komentarz: