Ciemność. Słychać tylko delikatny dźwięk bambusowego fletu. Prosta melodia, tak prosta jak zagrana przez pasterza na zielonych równinach Bangladeszu. I widzimy go nagle, w tej ciemności....albo tylko w naszej wyobraźni.
Zaraz jednak ciemność rozświetla promień światła i widzimy prawdziwego człowieka. Jednego. Dwóch. W czerni. Nie, nie będzie to opowieść o zielonych polach ryżowych. Będzie to opowieść o nas samych. O człowieku, który boi się rzeczywistości. Który jest sam, ale jednocześnie nie całkiem sam. Są jeszcze jego myśli; poważne, trywialne, paraliżujące. Które przychodzą do niego znienacka, w tej jednej strasznej chwili między snem a jawą, między marzeniami a codziennością, kiedy musimy wstać z łóżka i powrócić do rutyny dnia powszedniego.
Jesteśmy w teatrze w Nepalu.
Oglądamy grupę z Bangladeszu.
W adaptacji opowiadania Franza Kafki.
Sztuka wystawiana jest po bengalsku. Tak, jak się łatwo domyślić, jestem jedną z kilku może osób na sali, która rozumie słowa wypowiadane przez aktora. Nie przeszkadza to jednak nikomu. Każdy z nas zna przecież to uczucie ciemności, kiedy wiemy, że zaraz słońce rozświetli świat i będziemy musieli zacząć kolejny dzień. Każdy rozumie tę prostą, kojącą melodię fletu, która nie przynależy do żadnego kraju, ale dochodzi do nas z dalekiej krainy snów.
Przez tą krótką godzinę wcale nie jesteśmy w Nepalu.
Nie w dalekiej ojczyźnie Franza Kafki także.
Nie w słonecznym Bangladeszu.
Nie w chłodnej sali w Katmandu.
Jesteśmy w Teatrze.
Właśnie dobiegł końca Międzynarodowy Festiwal Teatralny, Katmandu 2010. Czas powrócić do przeraźliwie zwyczajnej codzienności.
Wciągnęłam się przez chwilę w tę atmosferę dziwnego stanu umysłu...
OdpowiedzUsuńi dobrze że to tylko teatr...
Po prostu niesamowitie.. nie przypuszczalam ze doswiadczysz w nepalu takiego Kafki.. rzeczywiscie niesamowity stan..I wszysto naraz: bangla, nepal, kafka..
OdpowiedzUsuń