"MY"
Jak wysoko byśmy się nie wznieśli,
Jak długo byśmy nie biegli,
Jak głośno byśmy nie krzyczeli,
Jesteśmy tylko kroplami wody,
Małymi kroplami,
Zrodzonymi przez słońce, by być chmurami.
Krążymy, wystawieni na żądania wiatru
I myślimy, że jesteśmy wolni.
Jakbyśmy nie wyglądali na wysokich i wielkich,
Zawsze kurczymy się od środka,
Nasza wielkość jest fałszem, iluzją.
Stłoczeni na tej maleńkiej wysepce poniżenia,
straciliśmy pamięć,
zapomnieliśmy o swoim dawnym rozmiarze,
o tym, jak wygląda normalny człowiek.
Więc kiedy zwykły człowiek,
Taki Guliwer z opowieści,
Przypłynie, żeby postawić nogę na wyspie naszych wyobrażeń,
Patrzymy zdziwieni,
Patrzymy i nie wierzymy.
Zaczynamy modlić się do niego, tego zwykłego człowieka,
Myśląc, że jest wielki.
Bo jak bardzo nie wydawalibyśmy się wysocy,
Głęboko w środku jesteśmy puści,
Jesteśmy Liliputami,
Jesteśmy karłami.
Nigdy nie potrafimy spotkać się na własne życzenie,
Ktoś musi nas zgromadzić.
Nie potrafimy dokonać między sobą podziału,
Ktoś musi nas podzielić,
Nie potrafimy żyć tak, jak chcemy,
Ktoś musi nami rządzić, prowadzić nas naprzód.
Jesteśmy odważni, ale głupi,
Głupi, ale i bohaterscy:
Może gdybyśmy nie byli głupi, nie moglibyśmy być odważni.
Jesteśmy zupełnie niczym,
Więc może jednak czymś jesteśmy.
Jesteśmy niczym, nigdzie.
Więc może jesteśmy czymś, gdzieś.
Nie żyjemy.
Ale może udało nam się przetrwać.
Jakiś czas temu odkryłam z żalem, że o Nepalczykach trudno powiedzieć, jacy są. Są 25-milionowy zbiorowiskiem, mówiącym setką języków, wyznającym przynajmniej 4 religie (w tysiącu odmianach), zamkniętym na kontakty poza kręgiem rodziny czy wąskiej społeczności. Ale jednak żyłam tu prawie rok z nimi i wśród nich. Więc może powinnam potrafić powiedzieć, jacy są.
Którego dnia, jako znana miłośniczka literatury pięknej, kupiłam spontanicznie w księgarni pewną książkę. I to ona dała mi odpowiedź na to pytanie. A w zasadzie dał mi tę odpowiedź on - Bhupi Sherchan. Zaskoczona odkryłam, że najlepiej charakter swoich rodaków i prawdę o tym kraju uchwycił poeta tworzący 50 lat temu!
Ten wpis przedstawia pierwszy z trylogii wierszy o Nepalczykach, którymi podzielę się z Wami w tym miesiącu, moim ostatnim miesiącu w Katmandu. I może te wiersze Was zdziwią. Bo Nepal nie kojarzy się ze smutkiem, a na pewno nie z melancholią i goryczą. Ale coś w tym kraju jest, z tej niewiary w postęp, w to że będzie lepiej, że możemy coś zmienić, że coś od nas zależy. Nepalczycy, choć są z pozoru ludźmi zawsze uśmiechniętymi, mają w sobie wiele goryczy. Fatalizm. Gdzieś tam zrodzony przed wiekami, wyssany z mlekiem buddyjskiej tradycji, która chociaż uczy pokory, uczy też pogodzenia się tym, jak jest.
Ten fatalizm jest częściowo produktem nowych czasów, które wyrwały to małe królestwo przykryte mgłą Himalajów ze swojego dawnego rytmu życia, i kazały mu być państwem nowoczesnym, za wzór zachodni. Jednak ta nowoczesność oznaczała tyranię postępu, rozwoju, ekspansji. Nie pasowała do nich. Bo cała ta pogoń za zmianą, próba wytworzenia jednej nepalskiej tożsamości, tylko pogrążyła ich w przekonaniu, że oni nie potrafią być tacy, jak być powinni.
Ale powrót do raju utraconego, kiedy Nepal był odciętym od świata zbiorowiskiem plemion, ludów gór, jest niemożliwy. Mimo że było tak jeszcze 250 lat temu. Być może w praktyce było tak jeszcze 50 lat temu, bo dopiero wtedy do Katmandu przyleciał pierwszy samolot, a dopiero 30 lat temu wybudowano drogę asfaltową łączącą dwa główne miasta kraju. Nawet dziś jedna czwarta kraju to rejony górskie, do których można jedynie dojść albo dolecieć, a mimo to mieszkają tam ludzie.
Jeśli istnieje więc mentalność nepalska, jest ona połączeniem tego silnie zakorzenionego fatalizmu, pogodzenia z siłami natury, tym że jesteśmy tylko kroplami wody, z aspiracjami do bycia narodem, państwem. Ten Guliwer w wierszu, co nie dla wszystkich jest może oczywiste, to król, który kiedyś podbił plemiona i ludy Himalajów, by stworzyć Nepal, a rządził silną ręką aż do 2008 roku. Ale ta metafora jest aktualna do dziś – Nepal utrzymuje się obecnie z pieniędzy zagranicznych darczyńców, którzy nieformalnie i z daleka, ale jednak pośrednio rządzą tym krajem i mówią mu, jaki ma być. Nowoczesny. Zachodni. Postępowy. I chociaż nie wszyscy są tego świadomi, tym, którzy są, trudno się pogodzić z tą spiralą zniewolenia.
I przy całym tym kompleksie niższości, słusznie mówi poeta na końcu: Nepalczycy są bohaterscy, są odważni, są silnymi ludźmi gór. Bo z zachodniego punktu widzenia niewiele osiągnęli, niewiele im się udało. Ale udało im się przeżyć - w cieniu ogromnych i surowych Himalajów.