"Moje podwórko" (Mero ćok)
Oto moje podwórko.
Niezliczone choroby,
Niekończący się głód,
Bezgraniczny smutek,
Tylko radości nie ma.
Tutaj jest zakazana.
Moje podwórko jest przy wąskiej uliczce.
Czegóż tu nie brakuje? Wszystko jest.
Ludzie stworzeni przez bogów.
I bogowie stworzeni przez ludzi.
Tutaj jest miejsce dla wszystkich.
Jedni i drudzy jednak są pozbawieni nadziei.
Ludzie – zżerani w nocy przez pchły,
a w dzień przez pieniądze.
Bogowie, których nikt nie wielbi,
nikt im nie pada do stóp.
Ludzie i bogowie żyją tu razem,
przeklinając się nawzajem.
Potykając się o siebie,
rozbijają sobie głowy.
Moje podwórko jest przy wąskiej uliczce.
„Mero Ćok” to wiersz o Katmandu. Mieście, o który mówi się, że bogowie mieszkają tu razem z ludźmi. Na każdym skrzyżowaniu jest świątynka albo święte drzewo. I to jest właśnie to nieprzetłumaczalne słowo ćok w tytule. Bo tak naprawdę ćok to nie jest podwórko, ale też nie jest to skrzyżowanie w europejskim tego słowa znaczeniu. Takie szczególne miejsce w asymetrycznym labiryncie Katmandu, gdzie spotyka się kilka wąskich uliczek. Gdzie wieczorami panie handlują warzywami. I gdzie na środku mieszka bóg, ale niewielu o nim pamięta. Mijamy go nie patrząc nawet, mijamy go jadąc mikrobusem, motorem, rowerem. Szybko. Bo takie jest współczesne Katmandu. Niewiele ma w sobie z tego nepalskiego, buddyjskiego spokoju.
Katmandu cierpi na ten kompleks – kompleks nienepalskości. Że nie jest już Nepalem. Jego mieszkańcy, w 90 procentach przyjezdni, mówią często: Katmandu to nie Nepal. A może jednak Nepal – w końcu jesteście tu Wy wszyscy, zgromadzeni z własnej woli, ludzie z wysokich gór i z zielonych nizin, ze wschodu i z zachodu tego wąskiego, długiego paska na mapie z napisem Nepal. Żyjecie obok siebie, a jednak zamknięci w swoich domach, nieufni, obcy. Krążący w ciemnościach, przy braku prądu, po ulicach, które oświetlają tylko światełka zapalane przy świątynkach. Więc może jednak bogowie wciąż tu mieszkają. Mimo że przeklinacie się nawzajem, Wy i to niekochane miasto.
P.S. Gdyby do Nepalu dotarł kiedyś hip-hop, to piosenka ze słowami tego wiersza byłaby zapewne hitem!
Na Mazowszu, na wiejskim Mazowszu mówiło się "na rozstaju dróg". Bardzo lubię to określenie: tu gdzie się drogi rozstają, tu gdzie się rozstają stare babcie wracające z kościoła - szły kawałek razem, a potem każda drogą do swojego domu... Może to ćok - przy których stoi ficus religiosus lub świątynki (u nas kapliczki przydrożne, rosochate wierzby dające cień wędrowcom) to takie nasze "rozstaje"? Jak dalekie kraje, a jakie podobieństwo?
OdpowiedzUsuń