Zastanawialiście się kiedyś, gdzie mieszkają wasze uczucia? Dziwne pytanie! Wiadomo, że w sercu. Zwykle się nad tym nie zastanawiamy, bo i tak dostateczną komplikacją jest fakt, że je mamy. W sercu więc. Ale w jakim? W tym kiczowatym walentynkowym czy w tym wewnątrz klatki piersiowej?
Kontynuując tematykę walentynkową, a szczególnie w związku z pewnym zaproszeniem na lunch, które okazało się być zawoalowaną propozycją matrymonialną (!), postanowiłam napisać, o tej zaskakującej różnicy w postrzeganiu uczuć doprowadzającej zwykle Europejczyków do przekonania, że Hindusi, Nepalczycy czy Bengalczycy są sentymentalni, do bólu romantyczni, a ich sposób myślenia o życiu nie do przyjęcia.
A całe to zamieszanie i nieporozumienie wynika z istnienia pewnego słówka, którego my nie mamy.
Mon – słowo i bengalskie i nepalskie, czyli dość uniwersalne dla tej części świata, znaczy...no właśnie...serce, umysł i dusza...jednocześnie! Takie miejsce, gdzie człowiek chowa uczucia i myśli – to chyba najlepsza definicja. Ale gdzie to jest? Europejczycy podeszli do sprawy naukowo i praktycznie. Mamy mózg i serce, jedno od myślenia, drugie odpowiedzialne za uczucia, oba w biologicznych granicach naszego ciała, zmierzone i przebadane.
Mon – słowo i bengalskie i nepalskie, czyli dość uniwersalne dla tej części świata, znaczy...no właśnie...serce, umysł i dusza...jednocześnie! Takie miejsce, gdzie człowiek chowa uczucia i myśli – to chyba najlepsza definicja. Ale gdzie to jest? Europejczycy podeszli do sprawy naukowo i praktycznie. Mamy mózg i serce, jedno od myślenia, drugie odpowiedzialne za uczucia, oba w biologicznych granicach naszego ciała, zmierzone i przebadane.
A gdzie jest mon? Nie wiadomo, ale mnie wystarczy wiedza, że to on nimi rządzi.
Bengalczycy mówią: Mon kemon korćhe. Dosłownie „Coś się dzieje z moim mon”. W tym jednym wyrażeniu mamy smutek, radość, tęsknotę, melancholię, nostalgię, zakochanie, niepewność i jeszcze pewnie tysiąc innych uczuć precyzyjnie opisanych przez zachodnich psychologów, ale których narzędzia nie potrafią naukowo opisać, czym jest mon.
Jednak ludzie tutaj wcale nie czuję, żeby mieli jakieś problemy z komunikacją. Nie czują się też ubożsi, bo mają jedno słowo zamiast trzech. Dla kontrastu mają kilkanaście określeń na miłość i nie mają przynajmniej wątpliwości, że jest to najważniejsze z uczuć :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz