Każdy kolejny dzień tam spędzony przybliża mnie do
przekonania, że ja już tam nie jeżdżę, a wracam. Lubię tę perspektywę, w końcu
zawsze chciałam wiedzieć o Nich jak najwięcej i kiedy czuję się tam jak w domu,
mam głęboką satysfakcję osiągniętego celu. Ale ta perspektywa po cichu mnie też przeraża....czy to znaczy,
że już nic tam mnie nigdy nie zaskoczy? Czy już niczego mnie ten świat nie
nauczy? Nie....chcę wierzyć, że będę odkrywać ten mój Koniec Świata całe życie
i zawsze będzie jeszcze coś ciekawego do opowiedzenia. Inaczej musiałabym
znaleźć sobie inne miejsce na ziemi, żeby móc wciąż mówić jak Albert Camus:
„Zawsze miałem poczucie, że żyję na najwyższej fali, zagrożony, lecz wypełniony
prawdziwym szczęściem.”
Bangalore? Kochi? Maysore? kiedys to byly tylko wyrazy. Dzisiaj obrazy, zdjecia i wspomnienia:) zazdroszcze Ci tych pociagow!
OdpowiedzUsuń